piątek, 12 czerwca 2020

Nagłe Dupnięcie Znienacka Potwora z Loch Ness ze skutkiem natychmiastowym

Nagłe Dupnięcie Znienacka Potwora z Loch Ness ze skutkiem natychmiastowym


!
hm
Co by tu?
A dupne se
miecza wiersza
-Jeb bęc czyli dup-

manipulatywność,
aż ziemią zatrzęsło
na innej planecie.

I wredna mordka
gapi się z ukradka

w głowie jej chaos.
Wynurza łeb z wody.
Potrzymaj mi piwo,

ja muszę się odlać.

A głos z kibla mówi,
"wiersz sensu nie ma
i ważne że szafa gra."
Płyniemy przez morze
pierdolnięci światem
wijemy się niezdarnie.

Już wróciłem z kibla,
czyżby pisał się sam?
My wodę spuściliśmy
i rączki mamy umyte.
Śmigamy . Tak więc
chwytajmy się stera
i płyńmy po wodzie
falami najwyższymi

Rekiny nie straszne
Wystarczy je jedynie
podkarmiać żużlem,
ogniem i mieczem.

Wiatru we wiadro dosyp
zasili nam w taki upał
nasze wiatraki w nocy
I znowu zaśpiewajmy
Hej, ręcznik na żagiel
i nie plujemy na ryby
one deszczu nie czują
nawet gdy prosto w nie
mieczem wierszem sobie
ciachnąć i mocno dupnąć.

Ej nie machaj nim tak
bo do wody wle...
-Jeb, turl turl
bęc&jeb, dup
!
      Podmiot liryczny   1 : 0    Potwór z Loch Ness

Plusk,
bul-bul
Plum plusk
bull bul bul
?!?!?!?!
Nie no,
kurwa!
do wody
wpadł.
Wiedziałem
że tak będzie.

Do Oprawców Oskarżycielski List Otwarty






Dzień taki szczęśliwy.
Mgła opadła wcześnie, pracowałem w ogrodzie.
Kolibry przystawały nad kwiatem kaprifolium.



Drodzy oprawcy,

    Gratuluję wybrania drogi życia polegającej na robieniu szamba ze świata, i żałuję że - jak się okazało - zbyt pochopnie domniemałem, że mam do czynienia z ludźmi honoru, ale gdy dostrzegłem ile macie odwagi  - skoro tylko w kilkunastu porwaliście się na jednego, i to jeszcze znając go na tyle, na ile chcieliście o nim usłyszeć i na ile wiedzieliście o nim z jego wykradzionej prywatności. W kilkunastu na jednego, bez weryfikacji, na gębę, wieść poniosła słowem w umysł, a że ten zbyt często większego wysiłku nie zaznawał, opinie momentalnie faktem się stały, i tak właśnie zostałem persona non grata. Zainicjowane przez ludzi, którzy najmniej mnie znali, ale łyknęli ten kawałek prawdy, w który uwierzyli i który długo ich jeszcze napędzał, niczym papież na krucjatę. Mimo iż frunęli niskim lotem, to poniosło ich mocno i można stwierdzić że zdecydowanie odlecieli. Ich skomercjalizowany skomputeryzowany świat sprzyja pielęgnowaniu cech skurwysyństwa w społeczeństwie coraz mocniej. Ludzie są tu już jednorazowi dla siebie bardziej niż foliówki przy zakupach. Oddalają się relacje, pogłębia poczucie indywidualnego wyobcowania plagą depresji i poczucia niezrozumienia, próbując odnaleźć się w tym stadzie egoistycznych bezrefleksyjnych konsumentów. Niektórzy załapali już takiego w tym bakcyla, że nie znają żadnego innego świata, uznając takowy stan za naturalny i nawet z tym nie walczą. Płyną z prądem, dokładając sowite porcje tałtajstwa i szerokie potoki skurwysyństwa w ten świat, i potem całe to szambo pętlami krąży i powiększa się, bo przecież nikt nie będzie stratny i nie weźmie nie swojego na klatę; trzeba oddać dalej i mocniej, niekiedy zupełnie nieświadomie.
     W moim mieście w zeszłym czasie trzech nastolatków popełniło samobójstwo. Pozorny problem w świecie urósł i zapadł się pod wpływem swojego ciężaru, jaki nałożyła obojętność. Każdy chce być rozumiany, nikt nie chce rozumieć. Zatem zapytam słowami klasyka: coście skurwysyny uczynili z tą krainą? Milczałem kiedy rozpowiadali niewyobrażalne rzeczy na mój temat, milczałem gdy odwracali moich dalszych znajomych, uznałem że chuja byli warci skoro dali się zmanipulować. Ale potem problemy w pracy a właściwie jej utrata, a wiem że tam też zadziałali, zakasałem rękawy i wziąłem się do pracy. Praktycznie ich nie znałem, ale to wystarczyło by dali sobie prawo do wytarcie sobie mną gębą. Prędko się zebrali i szybko zaangażowali, z ambicją zniszczenia komuś życia, sprawiając wrażenie jakby swoje metody pełnymi garściami czerpali z "Podręcznika dla skurwieli" (gdyby takowy istniał), z uśmiechem na gębie przerabiając rozdział trzeci:
"Rozsiewanie plotek metodą 'Ale jakby co, to nie ja ci to mówiłem'".
     Maszyna ludzi nakręcających się na coraz bardziej patologiczne czyny szła już na pełnej piździe. Ciągle dołączali nowi niosąc powiew nowych pomysłów i spojrzeń, i takoż opowieści zmieniały kształt, zakres i wykres moich win powiększał się z każdym nowym przekazem, cechowały mnie najgorsze patologie i hobbystyczne rozbójnictwo. Może kilka wad mam, ale raczej nie aż tyle ile mi przypisywano w imię dobrej zabawy, w najlepsze zapominając iż po każdej akcji nadchodzi czas na reakcję.
     Wpierw uderzyły mnie problemy mojej siostrzenicy w grupą dzieci w szkole. Nie wiem czy bohaterowie tego tekstu mieli w to jakiś wkład, możliwe że nie, ale ponieważ było to prawdopodobne, po prostu uznałem za fakt. Najważniejsze było uzmysłowić sobie, że ciągnie się za mną efekt działań grupy kilkunastu-kilkudziesięciu osób, których mam przeciwko sobie. W ogóle to zabawny moment, kiedy człowiek sobie zdaje sprawę z tego, że ma psychofanów którzy zakulisowo i za plecami zajmują się Wyrobem Gówna Najwyższej Jakości, którym potem rzucają w jego stronę. To taka mieszanka strachu, zdziwienia, zaciekawienia i zdenerwowania, wszystko na raz w jednym czasie; odczuwamy emocje dzięki której wiemy że nie możemy sprawy pozostawić sobie samej. Tak powstaje fabryka materiałów wybuchowych i zaczyna się produkcja pocisków rakietowych. Wysyłać jedną rakietę co jakiś czas na liczniejszego przeciwnika nie ma sensu, więc lepiej oddać mu nieco pola, zająć się produkcją, a gdy wróg podejdzie blisko - zastosować nagły atak rakietowy ze wszystkich stron. Jeżeli oprawca nie chce widzieć w przeciwniku człowieka i urąga nawet jego godności, będzie nielicho zaskoczona nagłym kopem wymierzonym w najczulszy punkt dupy. Uważaj gdy gnoisz człowieka, bo może się okazać że rolę się szybko odmienią i to tylko kwestia czasu i zebrania sił.
     U mnie minął rok, więzy w grupie się poluzowały, czynnik inicjujący też osłabł a głównym inicjatorom brakło motywacji. Zresztą już od jakiegoś czasu to zacięcie godne sadysty zrobiło się nudne a oni sami zmagali się z podświadomym poczuciem, że są mało ciekawi, operują wątłym dowcipem i leczą kompleksy na innych ludziach, bo nie wiedzą jak można inaczej. Silni w grupie, więc potraktowałem ich indywidualnie. Nagły zwrot akcji, i już w pojedynkę się motają i nie wiedzą co powiedzieć, zaskoczeni i wystraszeni. Nagle człowiek z krwi i kości przed nimi, stoi i patrzy. Chciałby zapytać, co im złego uczynił, ale wie że to pytanie nie ma sensu, bowiem przekroczyli granicę już dawno, czego się wstydzą i nie chcą się do tego przyznać, bojąc się że oberwą własną bronią bezwzględnej dla nich oceny i ocenienia które napiętnuje ich i nada łatkę, której nie będą potrafili zerwać.
     Moi oprawcy mieli założone jakieś stowarzyszenie, prowadzili fangape na facebooku, nawet duży zasięg mieli. Zaczęli dbać o opinię wśród innych ludzi, bo pokazali że są ważni, zgnoili niewygodną im osobę znanym mi już schematem, którego jeden z etapów zwrotnych obejmował punkt "Ej, a tak właściwie po co my to robimy?", po którym następuje zaniechanie tego działania i wyparcie pt. "Nic złego nie robiłem, inni robili gorsze rzeczy"
    Z dawnych czasów miałem admina do konta na fb prowadzonego przez oprawców, i to że je dostałem tylko dowodzi poziomu ich lotności. Wpierw poprosiłem grzecznie że już go nie chcę, ale olali moją pierwszą prośbę, zaś dzień później, drugą potraktowali tak samo. Mając już świadomość, że grupa ta gnoiła mnie za plecami przez ostatnich kilka miesięcy, uzmysłowiłem sobie że oni sprawiają wrażenie jakby ich priorytetem życiowym była chęć przerwania mojego bytu, ale nie chcąc wyjść na bezwzględną watahę w oczach innych, na wszelki wypadek sprawiali wrażenie, że tolerują możliwość mojego istnienia. Wielkodusznie pozwolili mi przebywać mojemu nickowi między ich w przestrzeni internetowej, a nawet odczytywali moje wiadomości. Czekałem na ich reakcję, liczyłem że po pierwszej odetchną z ulgą że o to sam proszę i pospiesznie mnie usuną. Po drugiej prośbie wiedziałem już, że dla nich to mogę sobie tylko gadać.
     I nagłe zamieszanie: przychodzi dzień w którym się motają. Każdy pojedynczo. Dzwonią do siebie, piszą, wysyłają SMSy. Nikt nie wie jak to się stało, że na lokalnej grupie facebookowej znalazło się wydarzenie pod nazwą "Palenie Czarownic w mieście", które informowało że nawiązując do tradycji miasta, spośród mieszkańców wybierze się jednego, którego uroczyście spali się na stosie.
Musiało podziałać, skoro ta nagła zmiana mojego sposobu działania opisana została w akcie oskarżenia. Bo nie wspominałem: w międzyczasie dowiedziałem się od policji, że chcę kogoś zabić. Poczytałem z panem śledczym opowiadanie, które miało formę zeznań jakie projektowała neurotyczka-furiatka  o groźbach i wywołanym przerażeniu, o paleniu czarownic, jakieś dane nieznanej mi firmy jako miejsce mojego zamieszkania, słowem: debil nie rozumie prawa, a próbuje uruchomić je przeciwko mnie.
     Jeśli już jesteśmy przy paleniu czarownic, nie omieszkałem nadmienić że dobrą zabawę gwarantował organizator, który zapewniał również napoje i przekąski. Zmieniłem im również opis ich grupy na bardziej - w mojej opinii - wiarygodny, i co najlepsze - jak niedawno sprawdzałem, to dalej tam wisi.Taki żarcik skierowany dla wąskiego grona osób, w myśl zasady "chcącemu nie dzieje się krzywdy".
   Parafrazując Ghandiego, byłem zignorowany, wyśmiewany na każdym możliwym chyba polu, zebrała się i walczyła ze mną niemała grupa ludzi którzy najpewniej odreagowali swoje problemy i kompleksy. Ignorancja, to takaż sama jednocześnie siła jak i skurwysyństwo. Z tym że częściej na świecie występuje w pierwszej postaci, najczęściej też w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Spotkałem ją pewnego dnia, bardzo blisko podeszła a trzeba wiedzieć że ona się w tańcu nie pierdoli.
      Przyroda jest brutalna i rządzi w niej silniejszy; jeżeli chcesz przetrwać, a nie możesz być silniejszy, musisz być sprytniejszy lub trujący/niejadalny. Nie byli głodni a mimo to pożarli mnie tylko po to, by pozbawić mnie godności, i to właśnie dlatego postanowiłem że będę dla swoich oprawców najbardziej trującym posiłkiem, jaki zaznali. Miała im się odechcieć ochota na obowiązkową dokładkę, tym razem na moich warunkach.
    Trochę łagodzi satysfakcja jaką daje widok liczniejszego przeciwnika, do niedawna jeszcze butnego i pewnego siebie, który po konfrontacji rozpierzchł się na wszystkie strony świata, czy - jak w jednym przypadku - ratując się pod spódnicą mamy przed konsekwencją własnych działań. Ja natomiast ratowałem się przed zbyt dużym i nieznośnym obciążeniem, sprzyjającym chorobom psychicznym lub przynajmniej zaburzeniom. 
   W tym świecie patrzymy na siebie wrogo, markując atmosferę sztucznym uśmiechem, a ostra jak sztylet rzeczywistość tylko czeka gdzie by tu wbić klin. Tworzymy świat w którym szczuje się indywidualność. Dlatego...
Oskarżam cię za twoją egoistyczną krótkowzroczność w psuciu świata. To wróci do ciebie.
Oskarżam cię, głupi sukinsynu, za bezradność z jaką stoisz i patrzysz jak wylewa się z was skurwysyństwo do świata. Pilnuj własnego nosa i patrz w którą stronę herbatę mieszasz, chuju, i nie poklaskuj w euforii za każdym razem gdy na twoich oczach zabijana jest w człowieku wrażliwość.
    W imię własnych kompleksów to bucu robisz, a że samemu nie ma tyle radochy, zbierają się w grupy. I tylko po fakcie stać ich na refleksję w stylu "Ja na szczęście nie plotkowałem o nim tyle co inni". Stojąc nad trumną nie patrzą sobie w oczy, być może zastanawiają jak silna musi być negatywne emocja by skłoniła młodego człowieka do targnięcia się na życie. W mojej okolicy ostatnio trzech. Właśnie wracam z piekła i oskarżam cię o ich śmierć.





poniedziałek, 1 czerwca 2020

Możliwość ewentualnej kontrofensywy całą dostępną flotą



"Zmuszony zostałem do postawienia, wbrew sobie, bardzo trudnego pytania, z którego wynikło że to godność człowieka stoi wyżej w hierarchii niż jego honor. Ważniejsze jednak jest to, że jeśli ktoś jest na tyle głupi, że stawia nas przed dylematem która z tych dwóch rzeczy jest ważniejsza do ocalenia, bywa że najlepszym rozwiązaniem jest zebrać wszystkie możliwe siły i z uniesioną głową ruszyć na wroga całą dostępną flotą, pozostawiając wszelkie zmartwienie po jego stronie."

- Hetman Antoni Wyczółkowski, chorąży koronny Jana Wiśniowieckiego


*   *   *

Jak dobrze odetchnąć pełną piersią
ale choćbyś robił wszystko jak należy
niestety, nie zawsze się da
znajdziesz tych którym zacznie zależeć
zniszczyć co budujesz
zatruć i cię zapomnieć.

Licz na siebie i znaj swą drogę,
to nie dasz radochy
tym jednorazowym błaznom.
Nigdy nie padaj na kolana
ani nie schylaj przed nimi czoła
gdy całym tłumem wmawiają
żeś gorszy bo oni lepsi.

Tak gasną. A Ty masz nową siłę.
Od teraz to co robisz
jest cenne.
Od teraz to co robisz
to walka.

Walcz z pasją.
Większej siły twój wróg
już nie zazna.