wtorek, 26 stycznia 2016

Poderwanie do lotu - część 6





* * *


      Tak się złożyło, że raptem dwa dni później wypadał najgorszy dzień tygodnia. Poniedziałek zawsze atakuje w rana jak dzikie zwierze, najchętniej biorąc nas od strony niedzielnego rozleniwienia. W takim śnie, w pamięci jeszcze niedzielnym, co jakiś czas daje o sobie znać jakby zaplątana myśl, która wkrótce jak rosnąca wyrwa zagnieżdża się gdzieś w pamięci i z czasem zaczyna pulchnieć, zaburzając sen.. Ciepły letarg znajduje wciąż we władzy nad ciałem i domaga się dalszej celebracji.
      Przestawiany budzik dwoni po raz drugi, odpychamy stan uśpienia bo to już czas. I tak jednak zawsze jakiś cudem wynajdujemy ostanie "pięć minut", bo może akurat dziś ruch na ulicy pójdzie sprawniej. Jednakże nawet choćby i przeciągany drzemkami aż do ostatnich sekund komfortu leżenia w ciepełku, finalnie i tak poniedziałek działa na nas w łóżku z rana jak katapulta. Upominają zbliżające się do siebie wskazówki, i nagle robi się "już tak późno?!".
       "Ty leniwa idiotko, koniec tego spania" – pomyślała Alzacja, i mogłaby się założyć o miliony ze wszystkimi amerykańskimi naukowcami, że to o świcie tego dnia, statystycznie najwięcej przekleństw wypowiadanych zostaje w kierunku budzików. Może gdyby taki zakład wygrała, mając miliony, nie musiałaby wstawać wcześnie? "Ktoś jednak mógłby w końcu wpaść na ten pomysł i zamontować mikrofon w tym budzikach, by nagrywały pierwsze słowa ludzi po przebudzeniu. Następnie mogłyby budziły delikwenta tymi samymi słowami, następnego dnia" – rozmyślała – "To by dopiero było."
      Znów siedem dni zatoczyło koło i oto obowiązek wzywa. Czas zamienić bezpieczny pod każdym wzdlędem azyl, jakim jest własne mieszkanie, na rzecz anonimowości substancji w jednej z plam masy ludzkiej, swoją drogą o tak wczesnej porze dnia wysoce aspołecznej.
      Kobieta stojąc już na przystanku zaczęła odczuwać stres związany z wejściem do biura. Zdała sobie w ten sposób sprawę, że dała się złapać na podświadomy haczyk zastawiony na nią – zaczyna odczuwać lęk, związany z tym miejscem, co nie rokuje najlepiej. Jeszcze tylko tego jej brakowało – podświadomego lęki i kolejny wewnętrzny konflikt do trzymania na wodzy. Dziewczyna spojrzała na bezchmurne niebo, które przybierało rozmaite odcienie różu. Stado bocianów przelatywało w oddali.
      Ku jej zaskoczeniu, dzień zaczął się spokojnie. "Komputer startuje normalnie, w szufladach żadnych jaszczurek" – zauważyła. O wpół do dziewiątej przyszedł Maciek z wielką teczką i zawalili ją papierami aż siedziała w nich zagrzebana do jedenastej. Potem  przez godzinę jeszcze sprawdzała zgodność dokumentów, rubryczek i pieczątek. Nie spiesząc się za bardzo uporała się z tym na czas i to dosłownie, bo jak chciał Maciek – trzeba to było zrobić "do przerwy śniadaniowej". Przez tych piętnaście minut pół biura wypalało średnio dwie paczki papierosów, reszta krzątała się po okolicy. Natomiast dla Alzacji sama przerwa minęła nadzwyczaj spokojnie. Była zdziwiona, że dziś nie wymyślili sposobu na uprzykrzenie jej.
     Jeszcze kilka dni temu nie przegapili by okazji, by przechodząc nie rzucić jakiegoś komentarza, ale dziś ją całkowicie ignrowali. Jej natomiast reszta dnia upłynęła na wprowadzaniu cyferek z papierków do odpowiednich rubryczek w odbpowiedniej tablece na ekranie monitora. "Co im się stało, zachowują się jakby znormalnieli" - pomyślała Alzacja. Wykazywali jednak pewną nienaturalna uprzejmość, którą Alzacja szybko zauważyła. "Na przykład dziś." - Kobieta chciała poprzeć swoje przemyślenia jakimś konkretnym przykładem, więc przypomniała sobie poranek - "Maciek podał mi tą teczkę i w ogóle był jakiś nazbyt dziwnie miły. Uśmiechał się, czy może śmiał się?" - rozważała przez chwilę, po czym zajęła się obowiązkami.
      Pół godziny przed końcem wklepała ostatnią cyferkę z arkuszu z samego dołu. Odetchnęła chwilę, wstała i wykrzywiała głową starając się rozluźnić mięśnie karku, które masowała dłonią. Po krótkiej przerwie znów usiadła przed komputerem. Zauważając, że za piętnaście minut koniec pracy, zerknęła jeszcze na skrzynkę mailową. Drgnęła z niewiadomych dla siebie przyczyn gdy zobaczyła, że pojawił się kolejny mail, z kolejnym załącznikiem. Zerknęła tylko okiem, bo musiała jeszcze wydrukować tabelki, które uzupełniła. Sprawnie się z tym uporała, pomimo iż myśli miała zajęte na próbach odczytania kolejnej zagadki. Zamknęła się w myślach do tego stopnia, że w autobusie zapomniała skasować biletu, z czego zdała sobie sprawę gdy już wysiadła na przestanku.

(cdn.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz