Wiecznie spóźnialski, czyli kto tak naprawdę odpalił BigBanga
– Kurwa mać! – zaklął Bóg, gdy tylko mnie zobaczył. Wcale nie był staruszkiem z długą, siwą brodą. Był nieco młodszy niż go sobie wyobrażałem, i dużo młodszy niż go malował Michał Anioł. Miał może dwanaście, maksymalnie trzynaście lat.
– Tego żem się nie spodziewał! –
dodał gdy zdążył zmierzyć mnie wzrokiem.
Spojrzałem na siebie. Ubrany byłem w
spodnie koloru brązowego i w czerwoną koszulkę.
– Czego się spodziewałeś? Parady z
tej okazji? – wzruszyłem ramionami.
– Ale ty... ty... - Bóg podrapał się
po głowie – ...ty tu nie powinieneś być. To jakiś...
– Cud?
– Nie, żart raczej.
– Irytujesz mnie. – krzyknąłem.
– A ty mnie! – zripostował głośno
Bóg.
Zamilkliśmy obaj. Patrząc sobie
złowrogo w oczy, staliśmy w milczeniu. Nasz pojedynek na
najbardziej przenikliwy wzrok trwał dosłownie chwilkę.
– Hej, jest tam kto? Wyciągnijcie
mnie! – dobył się cichy głosik z dużej dziury nieopodal nas,
którą to dopiero teraz zauważyłem.
Bóg, zajmując w pojedynku wzrokowym zaszczytne drugie miejsce, pobiegł zobaczyć skąd dobiegają głosy.
A pochodziły one z jakiejś jamy, nory, Bóg jeden....ekhm... cholera wie co to było.
Bóg, zajmując w pojedynku wzrokowym zaszczytne drugie miejsce, pobiegł zobaczyć skąd dobiegają głosy.
A pochodziły one z jakiejś jamy, nory, Bóg jeden....ekhm... cholera wie co to było.
Stanął przy wlocie, wzruszył
ramionami i przykucnął, spoglądając w ciemną otchłań. Zaraz
jednak pomógł wydostać się jakiemuś na oko sześcioletniemu
dzieciakowi we flanelowej koszuli i obdartych spodniach.
– Kto to? – zapytał uratowany dzieciak, tuż po
tym jak otrzepał się z kurzu i spojrzał nie mnie.
– Spóźnił się, i się ostał –
odpowiedział mu Bóg.
– Jak to się spóźnił? – zapytał
brunet.
– Też się zastanawiam... żeby się
spóźnić na koniec świata? – Bóg znów podrapał się w
czuprynę
– To co? – zaczął sześciolatek -
zaczynamy od nowa? Teraz ty będziesz tym złym!– powiedział do
Boga i uśmiechnął się szyderczo odsłaniając mleczne ubytki w
zębach.
Po chwili dodał jeszcze:
– Ale to ja tym razem odpalę BingBanga.
– Ale to ja tym razem odpalę BingBanga.
Stałem przez chwilę jak drewniany
kołek w składzie gwoździ, po czym ruszyłem schować się z
horyzont. Nie wzruszało mnie już nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz