sobota, 24 października 2015

Wiecznie spóźnialski, czyli kto tak naprawdę odpalił BigBanga

Wiecznie spóźnialski, czyli kto tak naprawdę odpalił BigBanga


 – Kurwa mać! – zaklął Bóg, gdy tylko mnie zobaczył. Wcale nie był staruszkiem z długą, siwą brodą. Był nieco młodszy niż go sobie wyobrażałem, i dużo młodszy niż go malował Michał Anioł. Miał może dwanaście, maksymalnie trzynaście lat.
– Tego żem się nie spodziewał! – dodał gdy zdążył zmierzyć mnie wzrokiem.
Spojrzałem na siebie. Ubrany byłem w spodnie koloru brązowego i w czerwoną koszulkę.
– Czego się spodziewałeś? Parady z tej okazji? – wzruszyłem ramionami.
– Ale ty... ty... - Bóg podrapał się po głowie – ...ty tu nie powinieneś być. To jakiś...
– Cud?
– Nie, żart raczej.
– Irytujesz mnie. – krzyknąłem.
– A ty mnie! – zripostował głośno Bóg.
      Zamilkliśmy obaj. Patrząc sobie złowrogo w oczy, staliśmy w milczeniu. Nasz pojedynek na najbardziej przenikliwy wzrok trwał dosłownie chwilkę.
– Hej, jest tam kto? Wyciągnijcie mnie! – dobył się cichy głosik z dużej dziury nieopodal nas, którą to dopiero teraz zauważyłem.
Bóg, zajmując w pojedynku wzrokowym zaszczytne drugie miejsce, pobiegł zobaczyć skąd dobiegają głosy.
A pochodziły one z jakiejś jamy, nory, Bóg jeden....ekhm... cholera wie co to było.
Stanął przy wlocie, wzruszył ramionami i przykucnął, spoglądając w ciemną otchłań. Zaraz jednak pomógł wydostać się jakiemuś na oko sześcioletniemu dzieciakowi we flanelowej koszuli i obdartych spodniach.
– Kto to? – zapytał uratowany dzieciak, tuż po tym jak otrzepał się z kurzu i spojrzał nie mnie.
– Spóźnił się, i się ostał – odpowiedział mu Bóg.
– Jak to się spóźnił? – zapytał brunet.
– Też się zastanawiam... żeby się spóźnić na koniec świata? – Bóg znów podrapał się w czuprynę
– To co? – zaczął sześciolatek - zaczynamy od nowa? Teraz ty będziesz tym złym!– powiedział do Boga i uśmiechnął się szyderczo odsłaniając mleczne ubytki w zębach.
Po chwili dodał jeszcze:
– Ale to ja tym razem odpalę BingBanga.
      Stałem przez chwilę jak drewniany kołek w składzie gwoździ, po czym ruszyłem schować się z horyzont. Nie wzruszało mnie już nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz