sobota, 21 listopada 2015

Happening dla zabicia czasu (część 1/4)




Happening dla zabicia czasu

Niemcy dudnili nieprawdopodobnie długim i miarowym krokiem po całym mieście, uradowani z frajdy jaką daje bycie najeźdźcą. Akurat przechodzili z butami koło okna mieszkania, w którym dwaj mili panowie w dystyngowanych mundurach snuli pogawędki, a dla zabicia czasu robili kanapki. W pokoju gościnnym siedział Tadeusz, a w kuchni krzątał się Antoni.
- Słuchaj Tadziu, abstrahując już od faktu iż Stalin odgrażał się że nam zrobi z dupy kolorowe jarmarki a zamiast ryja będziemy mieć koguciki na druciku, inny problem jest - podjął temat Antoś krojąc pomidora.
- Jaki mianowicie? - Tadeusz rozsiadł się na kanapie i zapalił cygaro, złośliwie kiepując do paprotki. Wypuszczał dym strojąc różnie dziwaczne miny, co bardzo denerwowało papugę gospodarza.
- No bo - Antoś myślał jak ubrać nagie myśli w słowa - No bo ... byłem w Sopocie dziś nad ranem i chodniki nie były zarzygane.
- Czyli, że co mianowicie jest istotą twojej wypowiedzi? - Tadeusz nie rozumiał, czy kolega mu tu czasem czegoś złośliwego nie insynuuje więc rozejrzał się przezornie po bokach.
- Porządek jest - w tonie głosu Antosia pobrzmiewało oburzenie - Ordnung, bezczelny niemiecki.
- No tak - przytaknął drugi mężczyzna - A nie powinno być?
- Już nie pamiętasz co śpiewał Kazik u cioci na imieninach? - zapytał - Trzeba podjąć działania marketingowe mające na celu zmianę tendencji rynkowych. Poprzez działania black marketingu i z pomocą spółek joint venture oraz najemników łasych na udziały w konsorcjum możemy podbić giełdy miejscowe i zagraniczne. Rynkową bessę trzeba pokonać i podzielić jej skórę, wtedy hossa nas odwiedzi.
Tadeusz Bór- Komorowski zbaraniał. Nigdy nie lubił tej korporacyjnej nowomowy i unikał ją, niczym jego małpowaci praprzodkowie tygrysa szablozębnego.
- Mów do mnie po polsku - rzekł stanowczo - Za często obracasz się między cichociemnymi, i za bardzo próbujesz być jednym z nich - pozwolił sobie na szczerość. - Im się w dupach poprzewracało od tych anglicyzmów. A jak chcesz gości zaprosić, to mnie uprzedź. Umyję za wczasy podłogę i odkurzę żyrandole.
Antoś poczuł się dotknięty tą uwagą, na jego twarzy zagościła mina kwaśna jak ogórek którego plasterki nakładał teraz na kanapki. Bór wypuścił poprzednią wypowiedź w niebyt, głośno sapiąc. Parsknął krótko a następnie zacharczał aż poczuł flegmę na języku. Nie mając gdzie splunąć, przełknął i popił herbatą.
- Musimy Tadziu coś zrobić - wyjaśnił biznes plan - i to takie coś zrobić, żeby chodniki w Sopocie nad ranem znowu bywały zarzygane, a nie jak do tej pory... kto to widział żeby lśniły jak jajca psa znudzonego pucybuta. Musisz zebrać konkretny "team" i zrobić trochę spekulacji na rynku wąsików, coby wiedzieli że długoterminowe pożyczki i tak muszą zostać spłacone
Antoś kroił kanapki na małe kwadraciki. Z miny można było wywnioskować, iż zdawał się rozumieć puentę idei.
- Z chłopakami będzie problem – Antoni wstrzymał ruchy nożem i spojrzał na kolegę - Miecz i pług urządza imprezę na biuletyn.pl, wrzucili informacje że chcą "zmienić tytuł powieści Sienkiewicza na mniej inwazyjny. Sugerują "Mieczem i Pługiem". Chcą też wprowadzenia drugoplanowego bohatera, imigranta powracającego po latach z USA do ojczyzny. I konkurs na najlepszą karykaturę hasła "Święty spokój w Trzeciej Rzeszy". Nawet bataliony chłopskie obiecały pomóc, pod warunkiem zapewnienia im możliwość organizacji akcji informacyjnej i sposobności rozdania kilka folderów, które teraz drukują w ciemnych piwnicach. Może być ciężko zebrać jakąś ekipę - wyjaśnił istotę sprawy blokującej dalsze działania. Tadzia takie wyjaśnienie nie zrażało.
- Z Sienkiewiczem im nie przejdzie. Ostatnio jacyś wariaci próbowali zmienić "Pana Tadeusza" na "Panią Romualdę", i też nie przeszło.
- Ja myślę że im się uda, Miecz i Pług w drodze kompromisu zrezygnował z postaci księdza który wymadla u Boga kule ogniste walące z nieba w Kozaków. Zamiast tego, pożrą ich piranie w trakcie corocznej kąpieli. Tak czy owak każdy oczekuje jakiejś imprezy, bo... - zamyślił się - ... mają rozdawać kapcie z wizerunkiem Karola Strassburgera i długopisy markowe sponsorowane przez producenta ołówków. Może się nie udać.
- Coś wymyślisz - sztachnął się cygarem po czym zapytał zniecierpliwiony:
-No i gdzie ci żołnierze?

(cdn)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz