-No i gdzie ci żołnierze? -zapytał zniecierpliwiony Tadzio pretensjonalnym tonem. Antoś kończył układanie jedzenia w stylu Art Deco, resztę ułożył niedbale. Z talerzem w ręku wszedł do pokoju.
- Chlebowe żołnierzyki dla mego
kochanego - powiedział czule.
- Ceregiele na bok - surowo
odparł Tadziu. - Jestem tu służbowo.
Antoś położył talerz na stole i
zrobił maślane oczy, jakby mało go było na
chlebie. Wylądował talerzem na stoliku i wrócił do kuchni po herbatę.
- Przestań już - Tadziu lekko się poirytował taką krzątaniną, co tylko zachęciło jego kolegę do odważniejszych
igraszek. Położył kubki na stoliku i mocnym, męskim
uściskiem chwycił gospodarz swego gościa za krocze.
- Na litość boską - Tadek zerwał się z fotela i z nerwów upuścił cygaro - Ty znowu z tą tolerancją ? Mówiłem, ja mam żonę i dzieci - warknął.
- W takim razie musisz bardzo tęsknić
za silnymi męskimi ramionami - westchnął Antek urażony, chwycił
kanapkowego żołnierzyka i zjadł go, po czym wulgarnie zaczął się
oblizywać.
- Tęsknię za czym innym - Tadek koniecznie chciał sprowadzić rozmowę na inne tory - doskwiera mi obecny język urzędowy. Nawet etymolodzy ichni rozmawiając o swojej pracy brzmią dla mnie jak messerschmitty - oznajmił, ciągle urażony niezasygnalizowanym zbliżeniem
i naruszaniem układanego w gaciach przez dwanaście minut paktu Sikorski-Majtki,
tak by jednoznacznie wskazywał opcję polityczną.
- Mało ambitny jesteś. - Antoś udał oburzonego. - I masz płytkie intencje - Powiedział teatralnie zginając dłoń w nadgarstku.
- Ale żenada - mruknął.
- Mało ambitny jesteś. - Antoś udał oburzonego. - I masz płytkie intencje - Powiedział teatralnie zginając dłoń w nadgarstku.
- Ale żenada - mruknął.
- Tobie dogodzić. Wiecznie jest coś co ci nie podoba
- burknął na odczepnego Tadeusz obrażony i skrzyżował ręce, by
jasno wyrazić swą dezaprobatę do dotychczasowych działań kolegi. Pomyślał, że w tej chwili nie czuje zbytniej więzi z kolegą; jakby jedyne co ich łączyło
to odpowiedzialność za drobną decyzję odnośnie życia i śmierci
ćwierci miliona osób zamieszkujących w wielkim mieście.
- Ja bym chciał, żeby były
tęczowe frugo. - Zamyślił się i zniżył ton głosu by przypominał
ton dziecka, beztrosko wyrażający zachcianki - Pomyśl że można by zbudować maszynę czasu, cofnąć się do przeszłości, porwać małego Hitlera i Stalina i tak potoczyć ich życiem, by wychować ich na gwiazdy slapsticku.. Żeby dolną połowę marsa
pomalować na biało, to też bym chciał. Żeby każdy Krakowianin
dostał hulajnogę za darmo...
Na ten pomysł Tadeusz, pijący herbatę z kubka, zareagował ostro, zamanifestował to gdy wypluł łyk herbaty wprost na dywan wydarty z namiotu Kara Mustafy przez samego Sobieskiego pod Wiedniem.
Na ten pomysł Tadeusz, pijący herbatę z kubka, zareagował ostro, zamanifestował to gdy wypluł łyk herbaty wprost na dywan wydarty z namiotu Kara Mustafy przez samego Sobieskiego pod Wiedniem.
- Hulajnogi za darmo? - zapytał retorycznie. - Tobie chyba niemieckie zrzuty z lewymi butami na łeb
spadły zamiast pod Stalingradem - skomentował i ponowił próbę
napicia się herbaty.
Przyłożył do ust kubek, który kupił kiedyś na wycieczce w Częstochowie; był to solidny kawał porcelany, opatrzony dużym napisem: "I love Pius XII". Pod nim umieszczony był symbol mercedesa lub pacyfka - kiepska jakość wydruku uniemożliwiała precyzyjne rozróżnienie. Antoś niespodziewanie uśmiechał się.
Przyłożył do ust kubek, który kupił kiedyś na wycieczce w Częstochowie; był to solidny kawał porcelany, opatrzony dużym napisem: "I love Pius XII". Pod nim umieszczony był symbol mercedesa lub pacyfka - kiepska jakość wydruku uniemożliwiała precyzyjne rozróżnienie. Antoś niespodziewanie uśmiechał się.
- Potem łatwiej będzie można wcisnąć Warszawiakom te popsute skutery -
zaśmiał się - Krakowiakom tatar wyjdzie bokiem, i z żalu puści
klej trzymający szopki - zamyślił się Antek doprecyzowując cały plan - I tylko czekać jak lajkonik z tego swojego figlarstwa wywinie fikoła.
- Tyle zachodu żeby alejki w Sopocie
były zarzygane? - zamyślił się generał Bór-Komorowski.
- Lepiej włożyć trochę zachodu, bo
inaczej samo ze wschodu przyjdzie - oznajmił, wykazując się sprawną umiejętnością pojmowania polityki. Od dłuższego czasu trapiła go sprawa zapchanych magazynów, pełnych zepsutych skuterów i hulajnóg, przysłanych w ramach projektu pod tytułem: "Alianckie wsparcie w postaci ciężkiego sprzętu wojennego dla Polski". Starszy mężczyzna poprawił czarny beret i zakręcił globusem stojącym obok jego fotela.
- Tak, ale nie zapominaj że nasz plan
po realizacji może utrudnić poruszanie się po ulicy skuterem -
stwierdził trzeźwo Antoś obserwując obroty kuli. Poczuł, że od tego zakręciło mu się w głowie. Poszedł więc do barku i nalał sobie solidną szklanice bimbru. Dostał
ją dawno, przed wojną, w czasach gdy na ruskich wołano jeszcze
pieszczotliwie i zdrobniale "łobuzami", i zanim
urządzali głośne, huczne imprezy w kilku miejscowych lasach, które
sami Niemcy nazwali "sztywnymi". Było to na krótko nim w pewnych kręgach przypisano im nową
nazwę: "pomidorowych" – byli jak zupa: czerwoni i mocno
popieprzeni.
- Myślisz, że będą utrudnienia na
drogach po realizacji naszego działania marketingowego? - zapytał
nieśmiało Tadek. Antoni wyciągał z kieszeni Obwoźny Aparat Komunikacyjny marki "Gruszka" na długim łańcuszku, po czym zerknął na ostatnie wiadomości.
- Na Kuryeru24 informują - odezwał się wpatrzony w miniaturowy kineskop - że ciężko będzie dojechać na drugą stronę miasta za
rzekę.
Jego kolega nic nie kumał a na domiar złego, zaczął czuć nieprzyjemny zapach, który drażnił go po oczach i powodował że pociekły mu łzy. Antoś wzruszył się myśląc, że ciężki los kierowców poruszył kolegę, którego poklepał po plecach.
Jego kolega nic nie kumał a na domiar złego, zaczął czuć nieprzyjemny zapach, który drażnił go po oczach i powodował że pociekły mu łzy. Antoś wzruszył się myśląc, że ciężki los kierowców poruszył kolegę, którego poklepał po plecach.
- Nie będzie źle, nie martw się. - powiedział spokojnie - Baraki główne obiecują nowy sprzęt do garażu: dwie wołgi, które przerobimy na gaz. Dospawamy do nich armaty i będą jak "Rudy 102" - mówił, jakby to było
prostsze od zrzucenia samolotem broni i sprzętu do miasta z
obszaru oddalonego o kilkadziesiąt, może kilkaset kilometrów.
- Amerykanie ściemniają na okrągło
- zasmucił się Antoś. - Raz nam tylko coś dali, a tak to nie można
im ufać. - Uznał mężczyzna. Jego kolega zmarszczył brwi.
- Co nam dali Amerykanie, bo nie
kojarzę? - zapytał.
Antoś zjadł kolejnego kanapkowego kwadratowego żołnierzyka,
przełykając przerwał łkanie i wydukał:
- Jak to co nam dali? Obietnice, że dostaniemy wizy -
powiedział. - Dzięki temu ciągle wierzymy w "American Dream" a
wycieczka do Disneylandu jeszcze jest synonimem utopii. Ale dla mnie to lekki obciach - pozwolił sobie wyrazić swoją opinię - Powiedz mi,
skoro tyle im zawdzięczamy, to jaki oni mają powód by dawać nam te Wołgi?
- W sumie masz rację. Żaden - zadumał się
Tadziu. - A Rosjanie obiecują czerwonego trabanta i trzy litry paliwa za
każdą piątkę martwych kapitalistów - przypomniał poprzednią
depeszę od Stalina. - Skąd ja im tylu wezmę. Połowa polaków wie
tyle o ekonomii, że prędzej byś zobaczył Lenina ujeżdżającego
krowę, niż rodaka który wie na czym polega fundusz inwestycyjny i
zna aktualne tendencje kursu jena.
- To prawda - posmutniał Antoś. - Nasi
za mało wiedzą o trendach rynkowych. Tylu gmin maklerskich było w
sąsiedztwie, i żaden nie dopytał.
Tadeusz bezwiednie wzruszył ramionami.
- Chyba trzeba będzie inaczej do zagadnienia podejść -
powiedział zamyślił się. Antoś zapatrzył się na kubek i zastanawiał, czy
następca Piusa Dwunastego dobrze będzie się czuł z pechową
liczbą przy swoim imieniu.
- Mam! - Tadeusz nagle ożywił się, niemalże podskakując w euforii - Mam pomysł, jak można to zrobić inaczej!
(cdn)
(cdn)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz