sobota, 19 grudnia 2015

Poderwanie do lotu - część 3




      Już po tygodniu pracy Alzacja stwierdziła, że jej cierpliwość czasami przeobraża się w jej największą wadę; coś czego sama w sobie znieść nie może. Stara się znosić coraz częstsze docinki i zagrywki, zachowując przy tym wewnętrzny spokój oraz nie reagując nazbyt emocjonalnie. Czasami w duszy sama nawet się zaśmiewa z głupich pomysłów, bo lubi nieszablonowe pomysły, jak wtedy gdy na firmową skrzynkę zaczęła dostawać pozdrowienia i skany z osobistymi dedykacjami, rzekomo od wokalistów niektórych popularnych zespołów. Maile i podpisy sprawiały wrażenie wiarygodnych, Alzacja zrobiła małe śledztwo i porównała podpisy na forach i portalach społecznościowych, i w zasadzie charaktery pisma się zgadzały, więc by taki żart zrobić, należało wykazać się nie lada znajomościami.W takich dowcipach, skierowanych przeciwko niej, potrafi docenić pomysłowość, jeśli takową rozpozna.
      Na zewnątrz zaś sprawiała wrażenie, jakby wszystkie te rzeczy działy się przypadkiem, a sama udawała do takiego stopnia, że koordynatorzy większości pomysłów cieszyli się, nieraz myśląc jak to znów udało im się ją nabrać. W ich zamiarach, a także w słowach, postawach widziała więcej niż im się wydawało. Zresztą, omawiała ich zachowania z osobą dużo bardziej przenikliwą, w głowie przewijając sobie niektóre zdania i myśli. Dzięki temu jeszcze lepiej wiedziała, jakimi motywacjami kieruje się każde z osobna, ale tłumiła w sobie chęć wyjawienia im swojego przeczucia, jakby sami nie byli do końca świadom, że w odpowiednich momentach przyjmują pozy nazbyt przewidywalne. Wtedy dochodziła do wniosku, że jednak, między innymi z tego względu wolałaby nie być jak oni. Zbytnio ją to drażniło.
      "Ciekawe jak oni by się zachowywali, jakby przed nimi ktoś jawnie udawał głupka?" - myślała. - "Obrażałoby ich to? Na początku na pewno bawiło, ale potem? Jeśli wcześniej byli luźną grupą, to teraz konsolidują się moim kosztem, umacniając wewnętrznie. Moje nerwy są w jakiś dziwnych rytuałach im potrzebne, jak dzikim plemionom, tyle że w dżungli kapitalizmu."
      Prymitywne pomysły w stylu rozkręcenie fotela, by móc pośmiać się z czyjegoś upadku, należą
zazwyczaj do Maćka. Wyznawcami manifestacji jego ego są jeszcze Andrzej i Kamil. Ten drugi to silnie narcystyczny typ, który niezbyt wyszukanymi żartami próbuje ukryć, że ma zaburzenia lękowe. Andrzej natomiast próbuje zachowywać ton neutralny w stosunku do mnie, ale poprzedza go wyszeptane "patrzcie jak jej dogadam" do kilku głów, kilka sekund wcześniej.
      "Najbardziej niepokojąca jest Mariola" – pomyślała o pozostałych trybikach. - "Sama nie wie, że reprezentuje w grupie typ furiatki, którą przenosi ze sfery zaburzeń, do czynności codziennych. Zaczyna przez to kreować ją jako część swojego charakteru, z czego notabene jest dumna, albo taką pozę obronną przyjmuje" – Alzacja trafnie ją oceniła.-"Ciekawe o jakiej życiowej traumie stara się tak bardzo zapomnieć?"
      Grupa od pewnego czasu zaczyna odseparowywać się od młodej dziewczyny jeszcze bardziej, a ona wiedziała że przyjdzie etap, że wkrótce przestaną na nią zwracać w ogóle uwagę. Oni jednak wciąż byli na niższym etapie jeszcze. Już sam kontakt wzrokowy robił im jakąś krzywdę, a ona jest powodem, dla którego zebrali się w grupę: by móc wreszcie zamanifestować swoje istnienie jeszcze silniej."
      Alzacja przypomniała sobie, że kiedy była mała i jąkała się, zawsze starała sobie przypomnieć jak zanurzyła się w basenie i stopniowo wynurzała. Uspokajało ją to i dzięki temu rzadziej się jąkała przy wypowiedziach. Gdy dorosła, nauczyła się być przygotowaną, na każdą ewentualność, jaką podsuwała jej wyobraźnia. Nadzwyczaj rzadko się zdarzało by się zająknęła, przypisując to temu, że była bardzo zorganizowaną osobą. Miała fantazję, bujną jak fryzura Chopina, za którym swoją drogą zbytnio nie przepadała. Wolała Beethovena.
      Od kilku dni w pracy Alzacja czuła przemęczenie, zdarzały się chwile że nic ją nie cieszyło. Ona sama chciała skupić się tylko na pracy. Po prostu, robić swoje i nie reagować na otoczenie, a to mimo wszystko nie bardzo jest możliwe. Czasem potrzebna jest współpraca, ale w tej chwili czuła, że część swej energii oddaje na integrację grupy poszczególnych pracowników, nie wiedząc dokąd ucieka pozostała część. Miała jej coraz mniej, aż wykonując rozmowy telefoniczne, żałowała, że nie nazywała się inaczej. Mogłaby być chociażby Grażyną, i nie pogardziłaby takim imieniem, jest dość popularne; na dodatek wymyślonym przez poetę czasu wieszczów.
       Kobieta zrozumiała, że jakiekolwiek poznanie, w tym próby poznania siebie, wynika w dużej części z rodzaju i stopnia wrażliwości ludzkiej. Pozostaje pytanie tylko o skalę, w której ujmuje się tą wrażliwość osobistą, bowiem jej mierzenia jeszcze nikt dotąd się nie podjął. Jednak, im mocniej odbierasz świat, tym dosadniej się go uczysz, a obrazy jego momentów zapadają Ci w pamięć. Gdy już to się stanie, i nazbiera się ich tam kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt, to zaczyna wypływać na powierzchnię myślenia drażniąc coś, czego nie da się ująć w proste definicje: świadomość.
      Te myśli są jak pasożyty - tym mocniej przylegają, im bardziej ktoś się z nimi szarpie. Niczym mucha w pajęczynie, siedzą zaplątane w pamięci. "Propos pamiętania, muszę wydrukować tamte zestawienia z zeszłego tygodnia, i włożyć je do tej cholernej teczki w kolorze niebieskim" – Alzacja nagle przypomniała sobie o obowiązkach. - "Pomyśleć że już czwartek, a zestawienia za ten tydzień dalej są pustą tabelką jako plik na dysku w komputerze". Alzacja otworzyła plik i zaczęła wypełniać wymagane dane by mieć to już za sobą, możliwie jak najszybciej.
     "Ciekawe, czy dziś zjadł wszystko co dostał?" - pomyślała i spojrzała na zegarek. Było wpół do czwartej. - "Minie, jak uzupełnię zaległości" – stwierdziła – "Taki brutalny świat mają widocznie, byłyby go zadziobały. Swoje przeszedł, niech teraz w spokoju dochodzi do siebie".
      Był piątek, zbliżała się szesnasta. Alzacja uzupełniła już tabelkę, a następnie wydrukowała za jej pomocą dokumenty. Wyszła przekazać je odpowiednim przełożonym, gdy wróciła, chciała już gasić komputer. "Jeszcze tylko, tu zajrzymy. Co to?" - pomyślała, sprawdzając prywatną skrzynkę mailową i zorientowała się, że dostała pustą wiadomość, zawierającą załącznik z plikiem graficznym. Przyjrzawszy się, uznała że niewiele z niego rozumie. Pełen był treści, z której raczej nic nie wynikało. "Znowu psoty odwalają, a mi zużycie energii wzrośnie." – pomyślała, i zaczęła zbierać się do wyjścia. W myślach próbowała zinterpretować zachowany w pamięci obrazek z załącznika.

(cdn...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz