niedziela, 13 grudnia 2015

Poderwanie do lotu - część 1




Poderwanie do lotu

      Młoda kobieta poczuła nagle, że styknęły się opuszki palców jej lewej dłoni. Siedziała nieruchomo wpatrzona w monitor komputera, i ten moment poczucia chropowatości linii papilarnych sprawił, że ocknęła się gwałtownie z bezruchu, w momencie gdy cieniutka i gładka powierzchnia prostokątnego plastiku ściskanego pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym, przyciągnięta została ziemią. Obrotem pochyliła głowę by na ciemnoniebieskim dywanie odszukać lądowiska swojego dowodu osobistego. Szybko wypatrzyła go pod fotelem, podniosła i położyła na biurku.Nieprzypadkowo zmusiła się do wyjęcia go z portfela, musiała bowiem wypełnić umowę tu, którą przed momentem dostała. Do zrobienia na już.
      Ponieważ pamięć u niej najczęściej bardzo kiepsko radziła sobie z magazynowaniem zbiorów rozmaitych cyfr, wolała przezornie spisać odpowiednie informacje z dokumentu. Jeszcze pozostaje wpisanie daty. I jakiś przebłysk: tydzień trzeci tu pracowała, za tym biurkiem i w zasadzie, to miejsce jeszcze byłoby w porządku, gdyby troszkę zmienić atmosferę na bardziej otwartą. I, by niewiedza spotykała się klarownym wyjaśnieniem, miast piętnowania i czyhania na każde najmniejsze potknięcie. A wie, że rypnie w życiu nie raz, nie dwa. Taką słabość pojedynczy wróg albo inny chichotek przegapi, ale gdy "wroga", ewentualnie takiego "chichotka" tworzy już grupa, to tylko czekać aż zwęszy moment by rozszarpać, wypadając z każdej strony. Tak o, dla draki i dobrej zabawy.
      Więc, gdy zmagamy się z szambem w życiu, oni wzmacniają się w kupie siły. Od ilości narcyzów w grupie, bywa że robią się z czasem bardzo zuchwali, nieraz aż do granic wulgarności. Kiedy w końcu zwęszą moment, to jak zawsze zaatakują chmarą, zapominając o byciu jednostką; poddani karykaturalnemu wpływowi uczestniczenia w grupie, ulegają jego psychicznemu rygorowi. Oddają się na wpływ egoistycznych będącym tworem, z obawy przed myśleniem w pojedynkę i ze strachu, przed samotnym zmaganiem się ze światem.
      W takich około-grupowych zgrzytach charakterów nieraz rodzą się nieraz różne odmiany nieobliczalności; pod wpływem grupy,ogromna większość osób zrobi wszystko, co podparte będzie naciskiem reszty, w efekcie spełniając zachcianki pozostałych. Tyle dobrze, że w życiu różne rzeczy, nie zawsze tak samo, na nas oddziałują. Dla tej kobiety za biurkiem zaś jednym z największych problemów było niedopasowanie społeczne i brak inicjatywy do uczestnictwa w wyścigu zalatującym wyborem o miano "mistera lub miss pajaców"
     Jak prawie zawsze i wszędzie, także i tu zasady dynamiki grupy dawały popalić, a tu kolejny ich owoc. Po wyrośnięciu, dojrzewa kolejne grono, wypracowując priorytety przez jednostki, które przez większość czasu koncentrowały się na próbach umocnienia pozycji w grupie, niż na pracy na rzecz grupy.
Zazwyczaj takie rzeczy robi się kosztem innych, w efekcie czego, w tej grupie "wybijanie się przed szereg" postrzegalne jest lub utrwala się niczym zachowanie bliskie nagłego atakowi obłędu. Najbardziej natomiast zapunktuje naśladownictwo cech i zachowań, jakimi wyróżniał się aktualny przywódca. Udaje im się od czasu do czasu zrobić niezły cyrk w postaci zabawnego stada małpujących się wzajemnie homo sapiens.
     Dziewczyna, rozbawiona sugestią wizualna wyobraźni, wypełniała już ostatnie rubryki umowy. Gdy skończyła, spojrzała na swój dowód. Pomyślała, że mogłoby być fajnie, gdyby na tej powierzchni plastiku upchać jeszcze informacje zainteresowaniach i hobby danego delikwenta. Mogłyby być, jak każde inne z resztą pierdoły tego typu Albo dajmy na to, największe osiągnięcie życiowe w momencie przed wydaniem dowodu. Niewiele by było na świecie tak ozdobionych dowodów, na skutek czego stwierdziła że daremnie myśli o pierdołach, zastanowiła się jaki jest sen w ciągłym chowaniu się. Pewne rzeczy, nieraz emocje i uczucia, przychodzą we wspomnieniach nieraz pod wpływem błahej rzeczy, głupstwa. Jakiś napis na samochodzie, słowa śpiewanej reklamy, postać z kreskówki staje się symbolem przywoływanych wspomnień odnośnie doświadczeń rozmaitych, choćby w postaci napisu na drugiej stronie dowodu.
     Postanowiła zawrócić z tych meandrów od-neuronowych, ale wyobraziła sobie jeszcze jak to rozwiązać z technicznego punktu widzenia: przy wyrabianiu dowodu w urzędzie powinna być opcjonalna możliwość nadruku różnych sentencji. Stanowiłaby osobną rubryczkę na kwestionariuszu osobowym, którą dobrowolnie można wypełnić numerem z katalogu, będącego zbiorem możliwych zdań do wykorzystania.
     Dziewczyna przysunęła fotel bliżej biurka i odwróciła plastikową kartę na drugą stronę, zawierającą najważniejsze informacje o właścicielce. Momentalnie znów poczuła coś hałasujące po myślach, jak i narzucające się na pamięć pewne specyficzne stany emocjonalne. Ta pierwsza informacja, zawarta na tym dokumencie, jest niczym pieczęć wyroku skazującego na wleczenie się z nią przez życie, oraz na grzywnę bytu pod ciężarem jednego słowa Na tyle jednak ważnego, że z jego powodu Alzacja jakoś nigdy nie przepadała, za informację znajdującą się pod jakimkolwiek zdjęciem.
"Pokutą za jakie grzechy rodzice nadali mi to imię?" - odcienie tej myśli mogłyby być liczone już chyba w milionach. Jego unikatowość zawsze generowała konflikty, z którymi to dwudziestokilkuletnia kobieta po prostu sobie nie radziła najlepiej.
      "Czemu ty pannico zawsze robisz nie tak, prawie wszystko. I co ci daje to prawie wszystko, gdy zawsze jest nie tak" - zdarzało jej się powtarzać z myślach w takich sytuacjach gdy odczuwała niepewność. Często też przeklinała swoje poszczególne wybory życiowe, gdy ich konsekwencje odwiedzały myśli. Szczególnie w momencie podawaniu daty rozpoczęcia... "czegoś-tam, cholera jasna!"
"Szlag, mogą płynąć w kilku strumieniach, ale takie stado zawsze wszystko zaleje. Czemu ten dzień się jeszcze nie kończy? Czemu jestem w matriksie i wydaje mi się, że Wachowscy zapomnieli wyłączyć to durne, zwolnione tempo co rozwleka mi dni stylem walca, użytego do wałkowania ciasta?"
      "Zdaję sobie sprawę, że pieszczotliwie mówiąc czasami nie jest najlepiej" – toczyła niezależną narrację w myślach, segregując dokumenty. – "Jak dziś dla przykładu. Potem takie humorki pracowe oddziaływają na nastroje życiowe. Eh, i jeszcze sprecyzować nie umiem wszystkiego, nowa terminologia. Wprawdzie trudno powiedzieć że był tylko tak do końca zły, przemięknięty złem, piekłowaty z pochodzenia. w porównaniu. Przecież wszystko ma swoją skalę. I weź tu balansuj, pannico i pamiętaj o wszystkim, ale tyle tego że szału można dostać. Na szczęście człowiek, tu zaczynają się tematy trudniejsze do wyjaśnienia, potrafi jeszcze nadrabiać intuicją mechaniczną. I buja się wtedy jak pijany idący po ruchomym pokładzie statku, zmuszony manewrować między ludźmi, niosąc szklankę wody by przejść do stolika na samym końcu pomieszczenia, w środku rozbawionej imprezy techno".
      - W sali tonącego Titanica, tak by nie uronić ani kropelki - powiedziała na głos w kącie rozległego biura i szybko zakryła usta. Po chwili zaczęła dyskretnie się rozglądać, czy przypadkiem ktoś jej nie usłyszał, lekko zdezorientowana.

(cdn....)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz