niedziela, 14 lutego 2016

Poderwanie do lotu - część 8



      Teraz wystarczyło jedynie, że spojrzała na zegar na ścianie, by zdać sobie sprawę z presji czasu. Bardzo szybko się uwinęła z poranną toaletą, w biegu jedząc zrobione naprędce kanapki, a następnie wyleciała z mieszkania o mało nie gubiąc butów. Gdy znalazła się na parterze, bez pukania niemalże wpadła do mieszkania sąsiadki.
      Starsza pani najwidoczniej skończyła już śniadanie bowiem siedziała przy stole, przed nią leżał pusty talerz i filiżanka. Kobieta zadawała się być mocno zamyślona.
      - Dzieje się coś niedobrego – odezwała się, gdy dziewczyna weszła do salonu. Młoda kobieta wzięła głęboki oddech.
     - Czytają moją pocztę – powiedziała.
      - Pamiętaj, że wszystko co ludzie mówią, to tylko opinie. Ty nie umiesz nosić masek, więc pozostaje ci bycie sobą. Dzisiejsze czasy są już tak nieludzkie, że brakuje człowieka.
      Młoda dziewczyna popatrzyła na nią, niewiele rozumiejąc z jej wypowiedzi. Złapała się na tym, że któryś raz już z rzędu nie nadąża za tą kobietą.
      - Chyba nie lubię tam pracować – powiedziała zerkając na zegarek.
      - Przydałoby im się dać do zrozumienia, że idą w ślepy zaułek. W zasadzie w naturze wygrywają dwa rodzaje osobników. Przede wszystkim silniejsze. Jeśli nie możesz być silniejsza, powinnaś być niejadalna – stwierdziła starsza pani. – Jednak przeciwko grupie nie walczysz jak z jedną osobą.Walka może rozegrać się na polu siły psychiki całej grupy i najważniejsze, to wyrugać u członków dumę z powodu przynależności do grona, poprzez chociażby kompromitację działań grupy.
      - Mam kazać im napisać samokrytykę, czy jak?
      - Widziałabym jedno rozwiązanie – zadumała się starsza kobieta – Skoro czytali twoją korespondencję, to znaczy że wiedzą, iż obecnie wysyłasz swoje opowiadania znajomym?
      - Pewnie już wiedzą – przytaknęła dziewczyna i posmutniała.
      - Musisz dać im więcej, niż chcą - starsza pani oparła łokieć o kolano i odezwała się szorstko
      – Dzisiaj po pracy usiądziesz i napiszesz nowe opowiadanie, i postarasz się żeby było dobre. Względnie o całej tej sytuacji, bawiąc się w minimalny sposób ich nazwiskami. Oni moralnie w tym konflikcie są przegrani, i musisz to teraz wykorzystać.Gdy już będziesz miała tekst, zaczniesz go wysyłać pod jakimś pseudonimem. Ale nie do przyjaciół, a do wydawnictw.
      – Oszalała pani – Alzacja podskoczyła na samą myśl, po czym zaczęła analizować pomysł na spokojnie i stawał się on coraz wyraźniejszy.
      – Niech przeczytają o tym, co tak panicznie chowają w podświadomości – starsza kobieta podniosła filiżankę i napiła się herbaty. – I koniecznie wydrukuj kilka egzemplarzy, zanieś je do pracy i podrzucaj gdzie się da. A na końcu obserwuj, jak dostają pierdolca. Dziewczyna zastygła jakby zahipnotyzowana widokiem za oknem. Nagle się poruszyła.
     – Powinnam już iść – powiedziała.
     – Możesz już iść – odparła starsza pani. Alzacja przemierzyła korytarz, na jego końcu wskoczyła w buty i wybiegła na przystanek. Siadając za biurkiem i widząc rzucane w jej kierunku spojrzenia, stwierdziła że jednak postąpi tak, jak poradziła jej sąsiadka. Nie dawała po sobie znać i starała się nie karmić ich swoimi emocjami. Dużo czasu spędziła na "nie rzucaniu się w oczy", samo pisanie wyczerpało ją na jakiś czas. Jednak w trzy dni udało jej się w końcu ukończyć tekst. Co ją zdziwiło, to fakt iż tajemnicze maile przestały przychodzić.
     Był czwartek, wróciła od sąsiadki z którą długo omawiały treść i formę, usiadła przed komputerem i zaczęła pisać listy do wydawnictw, załączając napisane opowiadanie. Wieczorem wydrukowała je także w kilkunastu egzemplarzach i na drugi dzień, bardzo ostrożnie podrzucała je na a to na stolik z prasą a to do stołówki.
      Mając jeszcze tekst w ręce, przejrzała kilka kartek. Stwierdziła, że przez pośpiech zawaliła tempo narracji. Historia chyba każdego biura zna przypadki krążenia wśród pracowników różnej maści tekstów. Zazwyczaj były to jakieś humorystyczne lub wulgarne opowiastki stanowiące nieraz dobry wentyl na spuszczenie powietrza z gęstej atmosfery. I w takiej formie go podała, bo wiedziała że będą nastawieni na taki właśnie tekst. Wprawdzie śmiechu tyle tam, co kot napłakał, ale skrytykować za bardzo nie ma co.
     Młoda kobieta zadbała również, by nie brakło kilku egzemplarzy w męskiej ubikacji. Chcąc pozostać niezauważona, sporo czasu zajęło jej zrealizowanie tego pomysłu, przede wszystkim Potem już tyko bawiła ją myśl, że a nóż stanie się ulubioną lekturą, ubarwiając rutynę jaka już od dawna wdziera się w te rejony w trakcie posiedzeń fizjologicznych. Po przerwie śniadaniowej okazało się że ten tajemniczy tekst stał się cichą sensacją dnia w kuluarach za-biurkowych rozmów.
     Niewiele osób, bo tylko otoczenie jednego biurka, było świadome autorstwa oraz nawiązań do postaci.istniejących. Tamtego dnia stali zbici w kupie, z takim entuzjazmem w pozie jakby przed chwilą w życiowej wiązance zaszczuł ich sam CEO. Mało się odzywali, mniej też byli skorzy do wymieniania gestów grzecznościowych. Zarówno tamtego dnia jak i kilku następnych. Ku przerażeniu osób świadomych wszelkich aluzji i nawiązań w tekście, pozostałe osoby w biurze, nie znające pełnego kontekstu żywo i głośno dyskutowały o tekście: że tak przeciwko krzywym atmosferom jakie wytwarzają korporacje, że oni znają kogoś takiego, lub jakby czytali o sobie.
      Siedząca za biurkiem młoda dziewczyna, rozbawiona była toczącą się nieopodal dyskusją o intencjach autora, i chyba nikt, prócz niej, nie zauważył posępnych tygodnia min kilku poszczególnych pracowników.    Zazwyczaj w centrum uwagi, dziś snuli się ukradkiem po kątach. Spoza nich, to chyba nikt w biurze nie zauważył zmiany w otoczeniu. A jednak, dziś nie zebrali się na przerwie śniadaniowej przy tym samym biurku.  Prócz zainteresowanych, nikt nawet nie zorientował się, że dzisiejszy dzień w jakikolwiek sposób odróżnia się od innych.
     - "Ciekawe tyko na jak długo się uspokoili?" - pomyślała trzeźwo, zdając sobie sprawę, że kryzys jaki im zaserwowała będzie raczej przejściowy. Zaniepokoiło ją że grupa wkrótce zacznie lizać rany pragnieniem zemsty, jednak po krótkiej chwili odpędziła te myśli.
     W internecie wyszukała adres wydawnictwa, któremu jeszcze nic nie posyłała i załączając swój tekst, w treści listu napisała, że przesyła propozycję wydawniczą. Oderwała się na chwilę od klawiatury i rozejrzała po tej części pomieszczenia, w której nawiązała kontakt wzrokowy z niedawnymi jeszcze, cichymi prześladowcami. Ten trwał dosłownie chwilkę, gdyż jej oczy znów skupiły się na monitorze. Ustawiła kursor w edytorze by wymazać słowo "opowiadanie", i zastąpić je określeniem: "pierwszy rozdział powieści".
     Nacisnęła przycisk "wyślij", po czym wróciła do poprzedniego zajęcia, polegającego na zapełnianiu nazwami i liczbami odpowiednich rubryczek.
     Tamtego właśnie dnia co najmniej kilka osób w biurze zaczęło używać jej imienia, zwracając się do niej.


Koniec
[ku*wa nareszcie!]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz