Święto lasu
Robaki na łące postanowiły urządzić imprezę z okazji Święta Lasu na niewielkiej polanie pod lasem brzozowym. Motyle zebrały nektar z pobliskich kwiatów, mrówki zaś przyniosły zboże na zakąskę i na w ćwierć nadgniłego ogórka. Żuki zajęły się sprawami technicznymi imprezy, toteż szybko na polanie zaczęło radośnie buczeć.
Tramwaje, za które robiły Kowale, woziły zdenerwowane Rybiki bo panicznie unikały Skorków balujących po drugiej strony krzaka. Wolały ich uniknąć, by nie wdawać się w dyskusje o wyższości wilgotnego kawałka spróchniałego pieńka nad posadzką łazienki, gdyż takowa dysputa mogłaby mieć efekt włożenia kija w mrowisko.
Wybrano z leśnej okazji Święta, muszkę owocową, jedną z tych która żyje jedynie kilkadziesiąt dni; przekupiona owocami postanowiła pracować jako maskotka przez znaczną część swego życia. Kawałki jabłka rzucane jej w przerwie osładzały jej życie.
Mrówki krzątały się to tu, to tam i układały igiełki sosny, ogradzając teren imprezy. Koniki polne zaczęły odgrywać dźwięki, zbyt skoczne i rześkie jak na tą porę roku. Znów stare muchy będą plotkować o nieodpowiednim i źle dobranym repertuarze oraz o patologicznym zachowaniu owadów społecznych. Znudzone natomiast były trzmiele, buczące nieustannie w liściach szczawiu.
Nim słońce zamieniło się rolami z księżycem na niebie, owadzia impreza zaliczała już zgon, w trakcie którego mrówki krzątały się to tu, to tam, chowając igły sosny. Muchy przesadziły z muchomorem, zamroczone leżały w rowie od dłuższego czasu i wymieniały wszystkie gatunki leśnych owoców. Rybiki porozganiały się po lesie od nadmiaru cukru zawartego w miodzie, które zorganizowały pszczoły, nieobecne z powodu żniw.
Świetliki przygasły upojone nektarem, które zdobyły cholera wie gdzie. Tylko kilka z nich, jakby nie dość dobrze się bawiło, latały po lesie bez większego celu, jakby ich Święto Lasu na polanie nie zadowalało. Mimo iż tramwaje zajechały już dawno na pętlę, ustało buczenie, wielko-leśne życie szykowało się do snu. Nieliczne świetliki latały po polanie zastanawiając się i zachodząc w głowę, kto posprząta całe to pobojowisko; skutkowało to tym, że tyłki świeciły im nieco jaśniej.
Dwa miesiące później ludzie wycięli brzozy, a polanę zalali betonem. Postawili supermarket pierwsza klasa. Rybiki zamieszkały na zapleczu gdzie znalazły dość dużą kafelkowaną posadzkę. Skorki również znalazły sobie kilka miejscówek. Obozują w okolicach śmietnika, o prawa do którego walczą nieraz z osami.
Czasem kilka mrówek przejdzie przejdzie krawężnikiem nieopodal wspominając Święto Lasu; nieraz żuk przeleci na parking lub światło neonów zwabi niedowidzącego świetlika. Taki owadzi przechodzień spojrzy na supermarket, tam gdzie niegdyś była polana i tylko westchnie cicho pod aparatem gębowym, po czym poleci dalej.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń